Ten wzruszający tekst napisała dla nas mama Wiktora. Publikujemy go za obopólną zgodą autorki i jej syna. Nasi bohaterowie chcą pozostać anonimowi, dlatego też zmieniliśmy imiona i informacje, które mogą ułatwić identyfikację.

Narodziny dziecka były dla mnie największym szczęściem, jakim mogło obdarzyć mnie życie. Moje dziecko było zawsze pełne życia, a jego wiecznie ciekawe oczy pochłaniały każdy szczegół świata. Kiedy nauczyło się mówić, całymi dniami zagadywało nas opowieściami o dinozaurach i samochodach. Jednak im było starsze, zaczęło coraz bardziej zamykać się w sobie. Czuło się źle między rówieśnikami, trudno było mu rozumieć intencje innych osób, ciągle miało obawy, że jest oceniane i krytykowane. Kiedy rozstaliśmy się z jego tatą, stworzyło mur trudny do przebicia dla rówieśników i dla otoczenia. Wielokrotnie i my, dorośli, uderzaliśmy w niego boleśnie głową. To był pierwszy moment, kiedy poczułam się bezradna.
Mamo, mam sekret, ale nie mogę nikomu o nim powiedzieć
To były słowa, które rozrywały mi serce. Miało wtedy sześć lat. Nie lubiło sukienek, dziewczęcych ubrań, a jego piękne, długie włosy, doprowadzały go do takiej złości, że szarpało je i wyrywało. Czułam, że coś jest nie tak. Czułam, że gdzieś tam głęboko w duszy mojego dziecka jest jeszcze jakiś inny problem oprócz traumy związanej z rozpadem naszej rodziny. Oczywiście od razu zaczęłam szukać pomocy u specjalistów. Tak zaczęła się nasza przygoda.
Przebrnęliśmy przez gabinety psychologów i psychiatrów. Stosowałam się do każdej sugestii jak tylko umiałam, ale wcześniej wspomniany “sekret” nigdy nie ujrzał światła dziennego. Niestety, między moją latoroślą a specjalistami nie było tak zwanej “chemii”, moje dziecko szybko kończyło terapie. Wiele razy próbowałam je wspierać, rozmawiać, okazywać miłość, namawiać na zajęcia i współpracę. Na darmo. W końcu, gdy było starsze, doszły leki na depresję, a ja dalej szukałam samotnie przyczyny i drżałam o nie każdego dnia.
Momentem przełomowym było leczenie dziecka – za radą psychiatry – w szpitalu psychiatrycznym, ze względu na myśli samobójcze. To była jedna z najtrudniejszych decyzji w moim życiu, ale nie umiałam inaczej pomóc mojemu dziecku. Po wielu konsultacjach, obserwacji, po wielu testach diagnostycznych, usłyszałam: “Pani dziecko jest w spektrum autyzmu, jest osobą wysokofunkcjonującą i bardzo inteligentną”. Ugięły się pode mną nogi. Najpierw poczułam rozpacz, że moja dojrzewająca latorośl ma takie trudności, a z drugiej strony spadł mi kamień z serca. Wreszcie wiem, co się dzieje, ktoś to nazwał, mogę coś zrobić!
No dobrze, ale chwila, a co z tym “sekretem”? Kiedy wzięłam do ręki wypis ze szpitala, wszystko stało się jasne. Dysforia płciowa. Moje dziecko cierpi, bo jest osobą transpłciową, a słysząc w szkole nieprzychylne komentarze w stosunku do innych osób, z którymi się utożsamia, budowało w sobie poczucie wstydu, tematu tabu, nie miało odwagi przed nikim zrobić coming outu. Cierpiało w ciszy.
Coming out mojego syna
Gdy wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy do domu, dałam mu odpocząć. On nie wiedział, że poznałam prawdę. Sama też nie wiedziałam, jak zacząć tę rozmowę, a biorąc pod uwagę inne trudności mojego syna, obawiałam się, że poruszenie tego tematu może go tylko przestraszyć i jeszcze bardziej zamknąć w sobie.
Po kilku dniach uznałam, że muszę jednak z nim o tym porozmawiać. Czemu? Bo wiedza o tym, że jest w spektrum autyzmu nie zmieniła tego, że każdego dnia widziałam w jego oczach smutek. Wprawdzie ucieszył się, że teraz już rozumie swoje tiki, dziwaczne zachowania i natręctwa, ale wciąż jego twarz skrywała ogromny ból.
Pewnego dnia, po pracy, usiadłam z synem w kuchni mając pod ręką dokumenty ze szpitala i powiedziałam tylko, że o wszystkim wiem. Bardzo się bałam, nie wiedziałam, co się stanie, nie wiedziałam, jak syn zareaguje. Otworzył szeroko swoje oczy, spojrzał na mnie z ogromną ciekawością i nieśmiało zapytał: “Ale co wiesz?”.
“Wiem, że jesteś osobą transpłciową” – odpowiedziałam. Rozmawiałam z nim tak jak umiałam, tak jak podpowiadało mi serce matki. Czy czułam się zaskoczona tym, że mój syn jest osobą transpłciową? Nie. Za to byłam zdumiona, wręcz zła, że nie przyszło mi to wcześniej do głowy. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, bo każde dziecko ma prawo czuć się bezpieczne, akceptowane, kochane, a nie powinno cierpieć i powoli umierać na depresję z powodu lęku przed reakcją społeczeństwa, kolegów, rodziny. Przecież to taki sam człowiek jak inni, z takimi samymi uczuciami, potrzebami, człowiek, który chce żyć w spokoju i być szczęśliwy.
Nie dopytywałam, nie męczyłam go, nie chciałam być przytłaczająca. Transpłciowość to nie miś na półce w sklepie, którego można sobie kupić i w razie czego zwrócić. To się po prostu dzieje, a moim zadaniem jako rodzica było zrobienie wszystkiego, aby mój syn chciał żyć i był szczęśliwy. Chciałam w tym uczestniczyć. Wtedy byłam jedyną osobą, przed którą zrobił coming out, jedyną osobą, przy której mógł być sobą i jedyną osobą, która go wspierała.
Od razu zapytałam, czy wybrał imię. Wyrzuciliśmy z szafy stare ubrania i pojechaliśmy na zakupy. Dla Wiktora dział męski z ubraniami był jak największe na świecie wesołe miasteczko. Patrzyłam na niego przez chwilę z oddali dając mu prywatność, bo czuł się jeszcze zakłopotany. To normalne. Nie da się opisać tego, co wtedy doświadczyłam. Moje dziecko pierwszy raz od wielu lat, z błyszczącymi oczami, wyszczerzonymi zębami, biegało po całym sklepie, szczęśliwe, pełne nadziei i pełne życia. Moje słowa mogą wydawać się śmieszne, ale dla rodzica, który przez lata widzi swoje dziecko niszczone przez depresję, to naprawdę niesamowity i warty każdego poświęcenia widok.
Przyznajmy jednak, że zmiana ubrań, zakup bindera, czy zmiana imienia to dobry krok, ale też i kropla w morzu. Jest jeszcze poszukiwanie seksuologa, psychiatry, potem terapia hormonalna i operacje. To długa droga, którą warto przejść, aby dać bliskiej osobie szansę na szczęśliwe życie.
Wiele osób transpłciowych, w tym nastolatków, nie ma oparcia w najbliższych i w społeczeństwie. Niestety bywa i tak, że młodzi ludzie okaleczają się, odurzają czy popełniają samobójstwa, byle zagłuszyć ból i cierpienie. Niejednokrotnie są wyrzucani z domu, doświadczają przemocy fizycznej, psychicznej i ekonomicznej. Nie są akceptowani w szkole, są bici, wyzywani, zastraszani. Bywa, że nie mają przyjaciół lub częściej znajdują ich w internecie. Nie mają odwagi podejmować prób tworzenia bliskich relacji. Aby ukrywać biust bandażują się, zakładają dwa sportowe biustonosze, co utrudnia im oddychanie, może deformować żebra i mięśnie. To niebezpieczne. Mogą źle znosić miesiączkowanie i wygląd swojego ciała. Tak długotrwałe narażenie na stres, stany lękowe i przemoc może odbijać się na ich zdrowiu psychicznym i fizycznym. Później także w pracy nieoficjalnie bywają grupą wykluczaną z rekrutacji, a przecież liczą się nasze kompetencje, doświadczenie, wiedza i chęć rozwoju.
To niestety przykry i rzadko poruszany, trudny temat, którego ofiarami są bezbronne dzieci. Nasze dzieci, które potem jako dorośli wchodzą w życie z ogromnym bagażem przytłaczających doświadczeń.
Moim zdaniem rodzic, który dowiaduje się, że jego dziecko jest innej orientacji seksualnej, jest transpłciowe lub ma jakikolwiek inny problem, też powinien poszukać pomocy. Wraz ze wsparciem specjalisty ma wtedy szansę zadbać o siebie, o relacje w rodzinie, zdobywać wiedzę, rozwijać swoje kompetencje rodzicielskie, uczyć się rozmawiać ze swoim dzieckiem ale też słuchać samego siebie.
Taka sytuacja może być dla rodzica szokiem, niektórzy nawet przechodzą swego rodzaju żałobę. Mają świadomość, że dalej to ich dziecko, że wciąż jest ono tą samą osobą, ale pamięć po pewnych wyobrażeniach rodzica zostaje i czasem może to rodzić poczucie straty i smutku, nawet jeśli kochamy, akceptujemy i wspieramy nasze dziecko. Dlatego też terapia powinna obejmować całą rodzinę.
Tak się wydarzyło, że mieszkamy teraz za granicą. Przyznam, że w tamtych latach, w małym mieście, nie znalazłam nikogo, kto pokierował naszym leczeniem pod kątem terapii hormonalnej. Różnica jest taka, że w kraju, w którym obecnie mieszkamy, podchodzi się do osób transpłciowych poważnie i stara się je jak najszybciej objąć należytą opieką i wsparciem. Niestety, świadomość społeczna o osobach transpłciowych dalej jest w powijakach. Cały czas brakuje dobrej edukacji w tym zakresie.
Jeśli jesteś rodzicem dziecka, które mówi, że jest osobą transpłciową, spróbuj je zrozumieć. To dalej Twoje dziecko, które miało na tyle odwagi, aby podzielić się z Tobą swoim problemem, szuka pomocy i liczy na Ciebie. Znajdź grupę wsparcia, terapię, zadbaj o siebie – ale nie zostawiaj dziecka samego. Po prostu kochaj i wspieraj. Daj mu szansę.
Miłość to najpiękniejszy dar, dlatego jeśli kochamy, pielęgnujmy to i okażmy sobie i innym dobroć.
Pozdrawiamy,
Wiktor z Mamą.
Tekst zredagowaliśmy z uwzględnieniem pomocnych wskazówek na temat pisania o osobach transpłciowych, opublikowanych na stronie Fundacji Trans-Fuzja. Dziękujemy Wam za garść informacji i solidną dawkę edukacji!