Dzieci tak samo jak dorośli mają prawo czuć się złe, przestraszone czy sfrustrowane. Przez jeszcze nie do końca wykształcone i ograniczone sposoby komunikowania tych emocji za pomocą słów, często używają do wyrażenia siebie i swoich uczuć całego swojego ciała. Czasami będzie to tupanie nogami, czasami uderzenie kolegi, czasami padnięcie na podłogę, czasami ucieczka lub schowanie się, by być jak najdalej od oczu wszystkich.
Dużą i niezwykle ważną częścią rodzicielstwa jest pomaganie małym ludziom najpierw w zrozumieniu ich emocji, a następnie w uczeniu ich, jak mogą na nie reagować w taki sposób, by nie krzywdzić siebie i innych. Każdy czasem czuje złość, smutek czy strach — i jest to przesłanie, które powinno dotrzeć do każdego dziecka.
Wraz z upływem czasu, poprzez stosowanie odpowiedniej praktyki, możemy wyposażyć nasze pociechy w takie narzędzia jak: używanie słów (aby mogły podzielić się z nami tym, co czują), proszenie dorosłych o pomoc w przypadku, gdy dziecko nie wie, co robić, a także korzystanie z innych strategii wspierających regulację trudnych i intensywnych stanów emocjonalnych. Gdy będziemy w taki akceptujący, nieoceniający sposób odpowiadać na emocje i potrzeby naszych dzieci, pokażemy im, że są widziane, kochane, że troszczymy się o nie na tyle, aby nauczyć je, jak dbać o siebie i innych — nawet podczas przeżywania przez nie trudnych emocji.
To normalne, że większość dzieci czasami się złości. To naturalnie występująca reakcja w chwili, gdy młody człowiek napotyka w swoim życiu zdarzenia lub doświadczenia, które są dla niego w jakimś stopniu obciążające lub które wydają się mu niesprawiedliwe. Naturalne jest również, że w takich momentach rodzice i opiekunowie czują się skonfliktowani i zdezorientowani — z jednej strony mogą mieć poczucie, że ich granice są przekraczane, a ograniczone przecież zasoby cierpliwości i wyrozumiałości — nadszarpywane; z drugiej strony martwią się o swoje dzieci i chcieliby im w jakiś sposób pomóc.
Złość jest często oznaką, że nasi milusińscy zmagają się z trudną lub frustrującą dla nich sytuacją, na którą czują, że nie mają wpływu. W efekcie ich zachowanie zaczyna chwilowo z naszej perspektywy wyglądać niepokojąco. Należy pamiętać, że dzieci nie robią tego celowo, aby komuś dokuczyć czy kogoś skrzywdzić. U podstaw dziecięcej złości mogą leżeć głębsze uczucia niepokoju i frustracji, a obserwowane przez dorosłych „wybuchy” wynikają więc w istocie z tego, że dzieci najczęściej nie posiadły jeszcze umiejętności potrzebnych do identyfikacji, wyrażenia i poradzenia sobie sobie z takimi silnymi emocjami, które z ich perspektywy pojawiły się nie wiadomo skąd.
Kluczem, który może pomóc nam zrozumieć zachowanie naszych pociech, jest odkrycie, co dokładnie powoduje ich trudne uczucia. Czy jest to trudność w opanowaniu nowej umiejętności lub wykonaniu zadania? Czy może zauważenie przez dziecko, że jest w czymś gorsze, wolniejsze od innych rówieśników, że coś nie wychodzi im tak dobrze, jak by chciały?
I tutaj właśnie pojawia się największe wyzwanie dla dorosłych. No bo niby jak mamy dokonać tego odkrycia? W jaki sposób zapewnić dziecku wsparcie, jak wskazać mu drogę, gdy jego wzburzenie wydaje nam się zupełnie nie do opanowania, a tym bardziej zrozumienia?
Z pomocą przychodzi szczególne wydawnictwo, które chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć. To ciepła, mądra i wspierająca (nie tylko dzieci, ale także ich rodziców i opiekunów) pozycja — „Staś i laboratorium emocji. O co chodzi z tą złością?” autorstwa Oksany Buśko, wydana przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne.
To historia wielkiej złości i małego chłopca, według mnie opowiedziana w zupełnie inny sposób niż w wielu innych książeczkach wspierających rodziców i dzieci w niełatwej sztuce poznawania, rozumienia i regulowania swoich emocji.
Tytułowy Staś, któregoś dnia podczas pobytu w przedszkolu, musi zmierzyć się z niespodziewaną, trudną sytuacją, w wyniku której pojawi się u niego uczucie złości (choć jeszcze sam o tym nie wie).
Czym jest ta emocja, chłopiec ma szansę odkryć podczas pobytu w magicznym laboratorium, wraz z towarzyszącym mu badaczem. Naukowiec nie tylko pokazuje Stasiowi inne aspekty jego zachowania oraz wskazuje na to, co mogło je spowodować, ale także pomaga mu spojrzeć na całe zdarzenie z punktu widzenia obserwatora (a nie kogoś, kto w danym momencie doświadcza emocji).
Jest to niezwykle cenna perspektywa, która pokazuje dziecku, że może swoje emocje obserwować bez obawy przed oceną — że istnieje pewna przestrzeń pomiędzy obserwowaniem doświadczania emocji, a byciem osobą, która znajduje się w środku tego doświadczenia. Dzięki temu można stać się bezstronnym obserwatorem samego siebie. Taka zmiana perspektywy umożliwia przyjrzenie się temu, co tak naprawdę kryje się za złością (a również za innymi emocjami).
Ten swoistego rodzaju dystans zachęca młodego człowieka do zadawania samemu sobie pytań, a także do ćwiczenia “mięśnia” empatii — dzięki wejściu w skórę obserwatora możliwe jest również zauważenie uczuć i emocji innych osób, obecnych wokół nas, na których wpływa nasze zachowanie spowodowane złością.
Staś przechodzi wspólnie z badaczem przez kolejne kroki zrozumienia i oswojenia trudnych uczuć (w tym konkretnym przypadku — złości). Krokiem pierwszym jest właśnie rozpoznanie i nazwanie przeżywanej emocji — bo jak inaczej możemy sobie poradzić z jakimkolwiek uczuciem, jeżeli nie posiadamy umiejętności jego identyfikacji i określenia?
Na kolejnych stronach chłopiec dowiaduje się, czym dokładnie jest złość, skąd się bierze oraz o czym może świadczyć. Jest to szczególnie ważne, ponieważ złość, która jest zwykle etykietowana jako emocja negatywna, tutaj ukazana zostaje w zupełnie innym świetle — jako uczucie ważne i potrzebne. Dzięki temu dziecko dowiaduje się, że nie musi czuć się winne czy zawstydzone tym, co czuje.
W kolejnych rozdziałach Staś zatem wie już, że miał do czynienia ze złością, ma również świadomość tego, co ją spowodowało. To jednak to nie koniec odkryć.
Naukowiec, zadając umiejętne pytania, nakierowuje naszego bohatera na sposoby i strategie, które chłopiec będzie mógł wykorzystać w przyszłości, gdy tylko poczuje złość. Badacz cierpliwie i empatycznie wyjaśnia, że wcale nie trzeba z nią walczyć, ani działać pod jej wpływem — można ją po prostu usłyszeć i zauważyć. Dzięki tej lekcji dziecko uczy się, że złości nie trzeba tłumić, informuje nas ona przecież o ważnych dla nas rzeczach i określa nasze granice.
Opowieść o Stasiu i złości nie skupia się tylko na teorii, która, jak wiemy, często funkcjonuje w oderwaniu od praktyki. Autorka proponuje również ćwiczenia i zachęca do wprowadzania w życie strategii, o których młody czytelnik dowiedział się z wcześniejszych stron książki.
Staś wymyśla więc i testuje na sobie kolejne metody na uspokojenie się — on sam wie przecież najlepiej, co mu pomaga i czego potrzebuje. Nie sposób jednak nie docenić w tym procesie roli badacza. Gdyby nie jego obecność, chłopcu byłoby trudno samemu wszystko odkryć. I to właśnie rola nas — rodziców i opiekunów. Bądźmy takimi badaczami, bądźmy dla naszych dzieci towarzyszami i wspierajmy je w przeżywanych przez nie emocjach.
Pamiętajmy jednocześnie, aby zwrócić uwagę na własne granice i emocje. Historia Stasia jest bowiem również pomocą dla dorosłych — dzięki niej prostsze stanie się codzienne towarzyszenie dziecku w drodze do zrozumienia samego siebie i swoich emocji. Książka rysuje przed nami zupełnie inną perspektywę, której być może do tej pory nie byliśmy świadomi. A może wręcz sami uważaliśmy złość za destrukcyjną, niepotrzebną emocję, której należy się za wszelką cenę pozbyć?
Jako mama wrażliwego sześciolatka doskonale wiem, jak trudne może być doświadczanie złości dziecka. Książka Oksany Buśko i historia małego Stasia przypomniały mi o tej dziecięcej perspektywie, bez ujrzenia i zrozumienia której towarzyszenie naszemu dorastającemu gagatkowi byłoby jeszcze bardziej wymagające. Uważam, że z historii Stasia wiele lekcji mogą wyciągnąć nie tylko mali, ale także duzi.
Książka “Staś i laboratorium emocji. O co chodzi z tą złością?” dostępna jest na stronie Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego”. Miło nam poinformować, że Wellbee objęło książkę swoim oficjalnym patronatem.