Kawa to jedna z najwspanialszych rzeczy na świecie. Konsumujemy jej dzisiaj niesłychane ilości – więcej pijemy tylko wody! Zastanawiać się jednak można, czy to duże spożycie to rzeczywiście efekt naszego zachwytu nad kawą, czy też może odpowiedź na ogarniające ludzkość zmęczenie. Bo – choć tego na pierwszy rzut oka nie widać – większość z nas jest dziś chronicznie zmęczona… A kawa radzi sobie z tym znakomicie. Niestety, jedynie na krótką metę. Ten artykuł jest o tym, co można zrobić dla siebie, aby móc pić ją dla przyjemności, a nie z konieczności. Jest o tym, jak odpoczywać i o tym, co zrobić, aby odpocząć tak naprawdę.
Trzej wrogowie odpoczynku
Aby mówić o dobrym odpoczywaniu, proponuję najpierw zastanowić się nad tym, dlaczego odpoczynek to nie taka łatwa sprawa. Chciałbym zaproponować tu spojrzenie na trzy kwestie, które ten odpoczynek nam utrudniają. Na trzy „kłopoty”, sprawiające, że odpocząć nam trudno. Ich uświadomienie sobie to, moim zdaniem, pierwszy krok na drodze do lepszej regeneracji i tym samym na drodze do dobrego życia. To odpowiedź na pytanie: „Jak odpoczywać?”.
Kłopot nr 1 – Najpierw obowiązki, potem przyjemności
Słowem: najpierw zrób wszystko, co masz do zrobienia, a dopiero potem odpocznij, nigdy odwrotnie! Wydawać by się mogło, że to pożyteczne przekonanie – i pewnie takim było w czasach, kiedy niemal każda praca miała swój widoczny początek i koniec.
Na przykład kiedy rolnik miał do zaorania pole i widział, jak z upływem czasu ubywa rzeczy do wykonania. Albo kiedy tragarz miał do przeniesienia ładunek z magazynu u podnóża góry aż do chaty na jej szczycie, i widział, jak z każdym krokiem przybliża się do celu. W przypadku takich zajęć rzeczywiście sensownym wydaje się zrobienie tego, co do nas należy, aby móc potem spokojnie, z czystym sumieniem oddać się odpoczynkowi.
Dziś jednak niestety coraz więcej z nas wykonuje pracę, której nie ubywa w miarę jej wykonywania. Siadamy przed komputerem, sprawdzamy pocztę i tym samym na naszej liście zadań ląduje kilka, kilkanaście kolejnych spraw do załatwienia. Tak jest za każdym razem, a proces ten nigdy się nie kończy – co najwyżej zmienia swoje natężenie. Jak to gdzieś przeczytałem:
Pogódź się z tym, że od momentu, kiedy założysz swoją pierwszą skrzynkę e-mail, nigdy jej już nie opróżnisz.
W takich warunkach ścisłe przestrzeganie zasady „najpierw obowiązki, potem przyjemności” oznacza, że na to drugie nigdy nie starcza czasu. Co więcej, nawet jeśli zdobędziemy się na przerwanie działania i próbę odpoczynku, towarzyszą nam wówczas wyrzuty sumienia utrudniające efektywny relaks
Przecież jeszcze nie skończyłem.
Marnuję czas...
Jestem beznadziejny!
Pracujemy więc do upadłego, a odpoczynek nie jest naszą decyzją, a jedynie nam się „przydarza”, jeśli na przykład w budynku szczęśliwie wyłączą na jakiś czas Internet albo – nie daj Boże – prąd.
Kłopot nr 2 – Na tapczanie leży leń…
Zaryzykuję tu tezę, że żyjemy dziś w świecie, w którym coraz powszechniej obserwujemy kult zapracowania. Zwłaszcza w środowisku dużych międzynarodowych koncernów – popularnych korporacji – osoba bardzo zajęta to ktoś, o kim powiemy, że jest pracowity, aktywny, skuteczny, itd. Często osoby takie są uważane za najlepszych pracowników i nierzadko awansują, gdyż postrzegane są właśnie jako rzetelne, zaangażowane i ambitne. Niestety często zapominamy o tym, że aktywny to nie to samo co produktywny.
Kiedy zastanawiam się, jak inaczej zobrazować ten kłopot, przychodzi mi do głowy następująca scena: będąc w jakiejś księgarni, porównaj rozmiar półki z książkami dotyczącymi efektywnej pracy (działanie), z półką (jeśli jakaś w ogóle będzie) zawierającą pozycje o efektywnym odpoczynku (nie-działanie). Myślę, że ta dysproporcja dobrze pokazuje, jak dużo uwagi poświęcamy pracy, a jak mało wiemy o tym, jak odpoczywać. Co więcej, powszechne jest dziś przekonanie, że praca jest wartością samą w sobie, a odpoczynek to marnotrawstwo, na które trzeba sobie dopiero zasłużyć i zapracować.
Wyjątek, który potwierdza regułę…
A teraz nieco bardziej optymistycznie. Otóż jest przynajmniej jeden zawód, w którym kłopot ten nie występuje. I uważam, że ci, którzy w nim pracują, mogą być tu stawiani jako wzór. Mam na myśli sport wyczynowy. Każdy, kto choćby półprofesjonalnie zetknął się z dowolną dyscypliną sportową, wie, jak bardzo ważnym, integralnym wręcz elementem treningu jest odpoczynek i regeneracja.
I tak, przykładowo, każdy ciężarowiec wie, że mięśnie nie wzmacniają się podczas treningu – tam są nadużywane i często uszkadzane! Dopiero w procesie regeneracji zachodzi zjawisko ich odbudowy oraz dodatkowego wzmocnienia (tzw. superkompensacja), na wypadek gdyby znowu nam kiedyś przyszło do głowy dźwigać tak duże ciężary. Dlatego jedna z najważniejszych rzeczy w przygotowaniu sportowym to właściwe programowanie treningu, a więc umiejętne balansowanie obciążenia i regeneracji. Opanowanie tej sztuki to często warunek zwycięstwa, w zasadzie niezależnie od dyscypliny. I każdy sportowiec o tym wie. Nawet szachista.
O konsekwencjach przepracowania
Niestety poza światem sportu czas odpoczynku i regeneracji traktowany jest często jako strata, a nie zysk. W najlepszym wypadku służy tylko nabraniu siły na to, aby móc dalej dłużej i lepiej pracować. To pułapka, w którą często wpadamy, a której efektem jest niejednokrotnie całkowite wyczerpanie naszych zasobów energetycznych, zniszczenie ciała, stopniowa utrata efektywności. W dłuższym przebiegu może również wystąpić depresja, która z kolei może zaprowadzić nas do rozwiązania ostatecznego…
Dlatego uważam, że tak szalenie ważne jest odczarowywanie odpoczynku jako marnotrawstwa, na rzecz postrzegania go jako inwestycji w rozwój i dobre życie. Choć rzeczywiście trudno o to, kiedy od dzieciństwa słyszy się, że
bez pracy nie ma kołaczy.
A potem dalej ich nie ma, bo jest tylko praca, praca, praca…
Kłopot nr 3 – Zmęczenie + przestymulowanie = trudności
Czy zdarzyło Ci się kiedyś być tak zmęczonym_ą, że trudno było Ci zasnąć? Jest to taka paradoksalna sytuacja, w której nasze wewnętrzne tempo jest tak duże, że nawet jeśli decydujemy się odpocząć, nie bardzo potrafimy „wyhamować”.
Żyjemy dziś w świecie nieustającego dopływu wszelkiego rodzaju bodźców – począwszy od permanentnego miejskiego hałasu, poprzez kolorowe reklamy, media społecznościowe, kończąc na muzyce na wyciągnięcie już nawet nie ręki, tylko palca. Mówiąc obrazowo – kiedy dookoła nas wszystko się szybko kręci, trudno nam się nie tylko zatrzymać, ale nawet zwolnić. Staramy się dostosowywać nasze „tempo wewnętrzne”, do „tempa zewnętrznego”. Pijemy kolejną kawę, energetyk, czy sięgamy po inne wynalazki. Dopingujemy się co najmniej tak, jakby nasza praca to była olimpiada w Soczi.
Kłopot ten jest o tyle poważny, że trudno nam się od tego tempa odłączyć, między innymi dlatego, że na całym świecie wielu dobrze opłacanych ekspertów myśli nad tym, jak nam ten proces utrudnić. Media społecznościowe (a w zasadzie media w ogóle) są dziś częścią tzw. gospodarki uwagi. Nasza uwaga – czas, przez który wpatrujemy się w ekran smartfona, w nieskończoność przewijając podsuwane nam treści – jest walutą, którą wymienia się potem na dolary czy euro. Cel jest jeden – jak najdłuższe zatrzymanie nas przed ekranem.
Ktoś może zapytać: „I co w tym złego?”. Nic. O ile tylko masz świadomość, że przewijanie ekranu w Twojej komórce to nie odpoczynek. To zazwyczaj nieświadoma próba utrzymania odpowiedniego tempa napływu bodźców. To podtrzymanie dopaminowej stymulacji, do której tak łatwo się przyzwyczaić. Aby przekonać się o tym, jak bardzo jest to uzależniające, wystarczy krótka obserwacja ludzi w tramwaju, w restauracji, na ławce w parku, którzy zamiast korzystać z okazji do odpoczynku lub rozmowy, wpatrują się w ekran i w najlepszym wypadku czytają o tym, jak sobie radzić ze zmęczeniem 🙂
No to w końcu jak odpoczywać?
Z przedstawionych powyższej trzech kłopotów wyłania się jednak również obraz tego, co nazwałbym dobrym odpoczynkiem. Gdybym miał go opisać, zrobiłbym to tak:
Dobry odpoczynek jest INTENCJONALNY
Co oznacza, że to TY decydujesz o tym, że czas odpocząć – nie los, nie przypadek, nie wyczerpanie baterii. Zatem decyduj zamiast czekać, aż ktoś lub coś zdecyduje za Ciebie. Tu nie ma nic więcej do napisania. Po prostu weź odpowiedzialność za swoją regenerację!
Dobry odpoczynek jest ZBALANSOWANY
Oznacza to dla mnie używanie odpoczynku jak paliwa rakietowego wspomagającego Cię w realizacji Twoich celów, jakiekolwiek by one były. Aby to paliwo działało, nie może go być ani za dużo, ani za mało.
Kiedy będzie go za dużo, rozleniwisz się, pozbawiony bodźców zaczniesz słabnąć zarówno na ciele, jak i umyśle, zaczniesz się cofać. Kiedy będzie go za mało (niestety częstszy przypadek), będziesz się szybciej „zużywać” i zamiast oczekiwanego rozwoju, też zaczniesz się cofać, tylko inaczej. Na przykład odkryjesz, że „dzięki swojej wytężonej pracy” dotarłeś_aś w miejsce, które nie do końca Ci odpowiada, a co gorsza po drodze zgubiłeś_aś zdrowie, radość i rodzinę. Odpowiedz sobie na pytanie, czy warto.
Planuj więc odpoczynek jak sportowiec, dbając o odpowiedni balans między obciążeniem a regeneracją. Pamiętaj, że to właśnie w czasie, gdy odpoczywasz, dzieje się cały progres. Myśli się układają, doświadczenia asymilują, wnioski się pojawiają, a mięśnie rosną.
I jeśli to jeszcze robisz, to przestań wychwalać zapracowanie!
Dobry odpoczynek jest ŚWIADOMY
Skoro już zdecydowałeś_aś, że potrzebujesz odpoczynku i że właśnie teraz na niego czas, odpowiedz sobie jeszcze na pytanie, jak będziesz to robić. Tak jak są różne rodzaje zmęczenia, tak różne są rodzaje odpoczynku.
Bądź świadom_a, czy potrzebujesz teraz intensywnego treningu, czy raczej wyciszenia? Spaceru z psem? Snu? Pójścia na koncert? Chwili samotności? Czy bardziej potrzebuje odpocząć Twoje ciało, czy Twój umysł? Może miałeś_aś za dużo emocji? Albo za dużo klikania w jakieś tabelki? Zatrzymaj się na chwilę i sprawdź, co jest Ci potrzebne. Możliwości i sposobów na adekwatny odpoczynek są tysiące, nie umieszczałbym jednak na tej liście bezcelowego wpatrywania się w ekran…
Słowo podsumowania
Zdaję sobie sprawę, że nie da się w tak krótkim tekście wyczerpać tematu i udzielić prostej odpowiedzi na pytanie, jak odpoczywać. Dalszą eksplorację pozostawiam już Tobie – na szczęście półki z książkami na ten temat zaczynają się w księgarniach powoli zapełniać.
Ja tymczasem potrzebuję odpocząć, dlatego moje pisanie w tym miejscu zakończę. Życzę Ci przy okazji, abyś kawę pił/a zawsze z wyboru i dla przyjemności – nigdy z konieczności!