Zastanawiałeś_aś się kiedyś, jak to jest, że zupełnie nie rozumiesz całego tego świąteczno-noworocznego zamieszania, a Twoi znajomi wręcz przeciwnie? Nic się martw, wszystko z Tobą w porządku! W tym artykule podpowiemy Ci, jak przetrwać grudzień.
Zewsząd bombardowani kakofonią grudniowej pozytywności, jedni czują magię i klimat tego czasu. Drudzy doświadczają zaostrzonych objawów alergii na samą myśl o atmosferze rodzinnych spotkań. Są też tacy, których oblewa zimny pot, gdy zbliża się czas poszukiwania idealnych prezentów. Inni gotują się ze zniecierpliwienia lub przegrzania w kilometrowych kolejkach. Wreszcie są też tacy, którzy mierzą się z samotnością i tęsknotą za tymi, dla których w tym roku nie przygotują nakrycia przy świątecznym stole. Każdy zatem będzie miał inny sposób na to, jak przetrwać grudzień.
Koniec roku to czas różnorodności wewnętrznych przeżyć i doświadczeń. Niekiedy stają one w sprzeczności do obowiązujących tradycji czy oczekiwań społecznych. To czas, w którym możemy odczuwać zarówno spokój i radość, jak i napięcie oraz niezgodę. Warto zatem zatrzymać się na chwilę i sprawdzić, jak chcemy ten okres przeżywać. Na ile nosimy w sobie ciężar zewnętrznej presji, a na ile towarzyszy nam lekkość wewnętrznej wolności?
Świąteczne piosenki w galeriach handlowych zaczynają nam towarzyszyć już w okolicach 6 grudnia. Jednak od kilku lat możemy zaobserwować, że zjawisko tzw. grudniowej gorączki rozkręca się na dobre już w ostatnim tygodniu listopada. Każdy z nas słyszał przecież o Black Friday, Cyber Monday czy innych wielkich promocjach, obniżkach cen i wyprzedażach. Machina konsumpcjonizmu przy minusowych temperaturach pracuje pełną parą. W końcu grudzień to miesiąc, w którym kupujemy najwięcej. Jeśli interesuje Cię tematyka zakupoholizmu, z pewnością zainteresuje Cię jeden z naszych ostatnich artykułów.
Kwestie przydatności czy trafności tych zakupów, a także adekwatności cen do zasobności portfeli pozostają oczywiście dyskusyjne. Tylko kto by zwracał na to uwagę, kiedy do bloków reklamowych wjeżdżają długo oczekiwane czerwone ciężarówki? W jaki sposób oprzeć się popularnym „paniom ze srebrnego ekranu”, które w bajkowych okolicznościach pięknie przystrojonych domów, zawieszając na choince ostatnią bombkę, prezentują wszystko to, co może być podarunkiem „od serca dla serca”?
Otoczenie dostarcza nam bardzo jasnych wytycznych związanych z tym, w jaki sposób należy funkcjonować w tym ostatnim miesiącu roku. Poradnikowe wpisy na blogach i w mediach społecznościowych podpowiadają, jak przystroić i rozświetlić swoje wnętrze, nie tylko to domowe. Gdy już poczujemy to otulające w środku ciepełko, nie pozostaje nic innego, jak przystąpić do kilkudniowego lepienia pierogów, kołysząc przy tym biodrami do zapętlonego „Last Christmas” zespołu Wham!.
Być może jest to czyjaś rzeczywistość – taka, na którą ma się zgodę i w której grudzień jest wyczekiwanym czasem w roku. Dla większości jednak grudniowe realia znacznie odbiegają od instagramowych standardów, zarówno tych obserwowanych, jak i samodzielnie inscenizowanych.
Z czasem te standardy, które nie są nasze, zaczynają nas uwierać niczym sweter z szorstkiego włosia, który wgryza się w szyję. Pytanie, czy sprawienie przyjemności osobie, która obdarowała nas owym swetrem, i założenie go na rodzinne spotkanie, będzie warte naszego tymczasowego dyskomfortu? Kto decyduje o tej wartości i czy aby na pewno my sami?
Koniec roku jest pełen rozmaitych haseł zapraszających do celebrowania rodzinnych chwil pełnych ciepła i życzliwości. Nie brakuje też takich, które kierują światełko choinkowych lampek bezpośrednio w naszą stronę. Proponują one, aby w tym czasie zadbać o siebie, odpocząć, a nawet sprawić również sobie jakiś prezent. I być może jest to jakiś sposób na to, jak przetrwać grudzień, a przynajmniej jak go sobie choć trochę umilić?
Pośród zatrzęsienia internetowych propozycji prezentowych można znaleźć zarówno te przeznaczone na każdą kieszeń, jak i limitowane edycje towarów luksusowych z tagiem #dlaniej i #dlaniego.
Poniżej przedstawiam kilka opcji, które nie są ani limitowane, ani sezonowe. Mają za to status „dostępne w magazynie w dużych ilościach”. A czy luksusowe, to już pozostawiam Twojej ocenie.
Dużo się mówi, szczególnie w okresie przedświątecznego i świątecznego chaosu, o stawianiu granic. Chodzi tu o podejmowanie pewnych czynności w stosunku do innych ludzi, przykładowo odmówienia wykonania jakiejś przysługi czy wyrażenia sprzeciwu wobec czyjegoś zachowania. Zanim jednak przystąpimy do takich działań, w pierwszej kolejności musimy zauważyć własne granice i sprawdzić, czego w danym momencie potrzebujemy, aby je ochronić.
Nie zawsze chodzi od razu o kopanie fosy czy stawianie zasieków. Niekiedy wystarczy niewielki sztachetowy płotek. Za nim przybysz będzie mógł zobaczyć zapraszający dom z ogrodem, a nie fortecę z okratowanymi oknami.
Świadomość własnych granic pomaga nam rozwijać szczerą relację ze sobą oraz z innymi ludźmi. Gdy szanujemy swoje granice, łatwiej nam też zauważyć i obdarzyć należytym szacunkiem granice innych. Mamy wtedy większą łączność z naszą autentycznością, a więc z tym, kim jesteśmy.
Dostrzeganie i podejmowanie choćby najmniejszych świadomych wyborów przywraca nam wewnętrzną wolność, nawet w sytuacji zewnętrznej presji i przymusu. Czasem będzie to wybór, w ramach którego staniemy po swojej stronie. Niektórzy zdecydują się na wyjazd w góry zamiast na powrót do domu na święta. Inni być może wybiorą miejsce przy stole lub świąteczną playlistę, która będzie rozbrzmiewać podczas grudniowych spotkań z rodziną.
Na codzień zdarza nam się zapominać o tym, że niekiedy, wyzbywając się możliwości wyboru, sami z siebie pozbywamy się kawałka swojej wolności. Dokonywanie świadomego wyboru, nawet w pozornie błahych kwestiach, może w pewnych okolicznościach przywrócić nam osobistą sprawczość. Ważne, abyśmy w porę dostrzegli, że owy wybór mamy.
Wiąże się to oczywiście z przyjęciem odpowiedzialności, która może czasem swoje ważyć – szczególnie, gdy nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. Pamiętajmy jednak, że ciężar ten to w pewnym stopniu również świadomość, że możemy kształtować swoje życie na swój własny sposób. A to już brzmi całkiem kusząco, prawda?
W sytuacji wyboru warto również uświadomić sobie, dlaczego podejmujemy taką, a nie inną decyzję. O co ważnego chcemy w ten sposób zadbać? Może powrót do domu na święta i ubranie drapiącego swetra są ceną, którą gotowi jesteśmy zapłacić za spokój przez resztę roku? Może wielogodzinna praca w kuchni i lepienie znienawidzonych przez nas uszek, bez których reszta rodziny nie wyobraża sobie świąt, to sposób na okazanie im naszej miłości? Zauważenie i zaangażowanie w to, co dla nas ważne, może być doświadczeniem uwalniającym zarówno od zewnętrznej, jak i wewnętrznej presji.
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że te podarki dla siebie nic nie kosztują. Wewnętrzne zmiany potrzebują czasu, wysiłku i zaangażowania, niekiedy ponosimy też spore koszty emocjonalne.
Bywa, że zmiany są uciążliwe dla otoczenia, które może stawiać opór i rzucać nam kłody pod nogi. Niekoniecznie będzie to czysty sabotaż spowodowany złymi intencjami, a raczej zwykła ludzka trudność przechodzenia przez zmiany. Wynika to w dużej mierze z obaw przed utratą komfortu i pragnienia związanego z utrzymaniem dotychczasowego statusu quo.
Nie zmienia to jednak faktu, że wewnętrzna wolność jest dobrem bezcennym, o które warto się zatroszczyć i które samo w sobie jest odpowiedzią na pytanie, jak przetrwać grudzień. Z całego serca życzę nam wszystkim, abyśmy odnajdywali ją w sobie nie tylko pośród tego końcoworocznego zgiełku.
Monika Dąbrowska
Jestem terapeutką TSR i interwentką kryzysową. Korzystam z elementów i technik terapii ACT (terapia akceptacji i zaangażowania) CFT (terapia skoncentrowana na współczuciu), IFS (system wewnętrznej rodziny). Stosuję podejście TSA (Trauma Sensitive Approach), NVC (porozumienie bez przemocy), czerpię z neuronauki oraz włączam do pracy praktyki Mindfulness oparte na dowodach naukowych. Moją pracę poddaję regularnej superwizji. Szczególnym obszarem mojego rozwoju zawodowego jest edukacja w zakresie terapii następstw traumy i regulacji układu nerwowego. Poza pracą terapeutyczną, prowadzę warsztaty i działania psychoedukacyjne.